Prelekcje o tematyce podróżniczej i rekreacyjnej są organizowane przez Sekcję Turystyki i Rekreacji SKNG-głównym koordynatorem jest Marzena Kotarska, Kierownik Sekcji. Mają formę opowieści połączonej z prezentacją zdjęć i odbywają się mniej więcej co 2 tygodnie w kluboksięgarni "Głośna" przy ul. Św. Marcin 30/8-9 w Poznaniu(pierwsze dwie odbyły się w Ecotropicanie przy ul . Małe Garbary 2).
Prelekcje mają na celu popularyzację wiedzy o różnych krajach i formach rekreacji, mogą stać się inspiracją do podróży. Prelegentami są studenci oraz osoby spoza UAM-u.

Jeżeli odbyłeś/-aś fascynującą podróż lub zajmujesz się ciekawą formą rekreacji i chcesz o tym opowiedzieć, napisz na: marzenakotarska90@gmail.com

poniedziałek, 14 maja 2012

"Namaste India"

Organizatorka Marzena Kotarska oraz prelegentka Joanna 'Zuza' Markiewicz

Tradycyjne przywitanie w Indiach

Zapach kadziedełek unosił się po całym lokalu

Joanna opowiadała m.in. o różnych środkach transportu

Tatuaż z henny po przyjeździe

Jedzenie obowiązkowo piekielnie ostre!

Piwo sprzedawane w dzbanku od herbaty z powodu braku licencji ;)






Tym razem wybraliśmy się daleko, daleko, przez Morze Arabskie aż do poludniowo-zachodnich Indii. O swojej dwutygodniowej wyprawie w stronę orientu opowiadała Joanna 'Zuza' Markiewicz.
Prawdziwa podróż rozpoczęła się już na lotnisku w Bombaju po przylocie z Monachium. Pobliski hotelik, w którym spędziła swoją pierwszą noc w Indiach, znajdował się tuż przy pasie startowym, więc ciężko było nie mieć wrażenia wlatującego samolotu przez otwarte okno... A skoro już jesteśmy przy transporcie, nasza prelegentka podzieliła się z nami swoimi spostrzeżeniami nt sposobów przemieszczania się Hindusów. Dobrze kojarzone przez nas riksze są wewnątrz onieśmielająco kolorowe, jednak głośna muzyka puszczana przez kierowców stara skupić na sobie uwagę pasażerów. Na przezornych podróżników czekają opłacane z góry taksówki, więc nie ma szans na oskubanie przez taryfiarza - może być co najwyżej kiepskie targowanie się o cenę. Ciekawą opcją podróży w nocy są autobusy z miejscami do spania na miarę kuszetki. Kolorowe dorożki czekają na zamożniejszych turystów, można też przeprawić się przez kilka dni statkiem z własną kuchnią. Mniej wybredne osoby skuszą się pewnie na busiki atakujące muzyką wydobywającą się z wnętrza pojazdu, często przypominającego bardziej ciężarówkę niż autobus.
A propos pociągów, osoby podróżujące po wschodzie Europy powinny czuć się jak w domu. Wagony klasy trzeciej dorównują tradycyjnej płackarcie, handel obwoźny ma się dobrze, a przy dłuższej jeździe różne niemiłe zapachy zaczynają się roznosić po całej przestrzeni. Ciekawą sprawą są wentylatory zamieszczone w suficie - niby nie są klimatyzacją, ale przy maksymalnych obrotach potrafią obdarzyć pasażerów lodowatym chłodem. Większy problem jest ze śmieciami - zostawiane w pociągu są pożywką dla różnej maści robactwa rezydującego w wagonach, więc wszystko co niepotrzebne jest wyrzucane przez okno.
"Święte krowy" też mają swoje miejsce w życiu Hindusów. Krowa, jako jedna z 7 opiekunek człowieka, zasługuje na szacunek i specjalne traktowanie. Normą jest spotkać krowę w świątyni, normą też jest spotkać w miejscu kultu pachnące pozostałości od tego zwierzęcia. Nie ma też się co dziwić na spotkanie z tabunem krów w ciężarówce... Z kolei małpy mają wredną i wojowniczą naturę. Nie boją się ludzi i bez skrupułów zabierają rzeczy, które znajdą się w zasięgu ich wzroku. Na szczęście ich łagodniejsze wersje można spotkać w świątyniach, gdzie poprzez ciągłe karmienie przez turystów tracą wigor i chęć do psucia wyjazdu przybyszom z innych kontynentów. Częstym widokiem są zarabiające na siebie... słonie. Po włożeniu do trąby banknotu, słoń błogosławi darczyńcę kładąc mu swoją trąbę na głowie, ale po wsparciu monetą tylko szturcha w plecy. Gdy przychodzi fajrant, słoń udaję się na kąpiel do rzeki, w której wszyscy okoliczni mieszkańcy robią pranie, codzienną toaletę itp.
Na każdym kroku spotykamy jakieś bóstwo. Począwszy od Ganeszy, bóstwa będącego w każdym domu w postaci mężczyzny z 4 rękami, odstraszając złe moce, przez Buddę na straganie aż po Śiwę w świątyni. Oczywiście można też spotkać chrześcijan i muzułmanów. Podczas podróż niejednokrotnie natrafimy na sadhu - ascetycznego podróżnika, dla którego cały świat jest domem a wszyscy ludzie jego rodziną.
Świątynia Minakszi w Maduraju zrobi wrażenie na niejednym turyście. Mnóstwo kolorów oraz komnata z tysiącem kolumn to nie lada gratka dla amatorów tamtejszej sztuki. Choć wejście jest płatne (dla turystów odpowiednio drożej), to i tak dostęp do niektórych ołtarzy mają tylko lokalni mieszkańcy. W świątyniach spotykamy nie tylko chóry śpiewające non stop "Hare Kriszna", ale i handlarzy tekstyliami.
Ludzie są zazwyczaj przyjaźnie nastawieni, ubrani na kolorowo wzbudzają pozytywną relację od samego początku. Chętnie pozują do zdjęć, zwłasza dzieci, jednak czasem zamienia się to w problem gdy po kolei robione są zdjęcia z całą rodziną, potem osobno kobiety, osobno mężczyni itd. Zdarza się, że lokalni mieszkańcy zaczepiają przyjezdnych aby skorzystali z ich usług, np. zrobienia sobie słynnej henny.
Setki lat temu podróżnicy wiedzieli, że Indie słyną z niesamowitych przypraw - i tak też jest do dziś. Na targu można dostać dosłownie wszystko, ale będąc już przy przyprawach, skupmy się na kulinariach. Hindusi lubią ostre potrawy, więc w restauracjach i knajpkach obsługa patrzy na tzw. pierwszy kęs turysty, czy aby nie zrobi się cały czerwony na twarzy od pikanterii potrawy. Podstawą żywienia jest czapati, czyli tradycyjny hinduski chlebek przypominający placek. Nad morzem skosztujemy owoców morza, ale jeśli chodzi o napoje, to nie możemy sobie odmówić soku z trzciny cukrowej oraz masala czaj - aromatycznej, mocno przyprawionej hebaty.
Interesująca historia przytrafiła się naszej prelegentce w jednej restauracji podczas zamawiania piwa. Otóż okazało się, że knajpka nie miała zezwolenia na sprzedaż alkoholu, przez co był on serwowany w... dzbankach do herbaty.
Przemierzając lasy i rezerwaty trzeba mieć na uwadze nie tylko spotkanie z dziką zwierzyną, ale również pijawkami. Niestety mimo wczesnej pory wyjścia na szlak, naszej prelegentce nie udało się ujrzeć tygrysa, ale druga grupa spotkała kobrę, przez wiele lat uznawaną za wymarłą w tamtym regionie.
Dla osób z zachodniego kręgu kultury uderzające są śmieci, które są na każdym kroku. Nie ma śmietników, wszystko ląduje na ziemi i w wodzie. Efektem tego są zdewastowane i strasznie zanieczyszczone plaże oraz port w Margao. Joanna rozmawiała z Hindusem, który wyjechał na studia do USA - dopiero po powrocie do Indii wszechobecne śmieci zaczynają przeszkadzać.
Cóż więcej powiedzieć, taka kultura! A na koniec polski akcent - wieczorem w telewizji można obejrzeć naszego Reksia ;) Więcej szczegółów o naszej prelegentce i jej wyprawach znajdziecie na blogu: zuzanaszlaku.blogspot.com.

Tekst: Andrzej Wójtowicz
Zdjęcia: Bogumiła Socha, Ogit.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz